boozy
SZEF WSZYSTKICH SZEFÓW
Dołączył: 13 Wrz 2006
Posty: 1138
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: OSW
|
Wysłany: Wto 0:35, 21 Kwi 2009 Temat postu: Stal Rzeszów - KM Ostrów (05.04.2009) |
|
|
W końcu minęła zima, która w tym roku charakteryzowała się praktycznie tylko i wyłącznie złymi wieściami, od tragicznej śmierci najważniejszego człowieka w ostrowskim żużlu, czyli prezesa Łyczywka, przez wszechobecny kryzys aż po niepoważną politykę kadrową prezesa Stefańskiego, której kulminacyjnym punktem było zakontraktowanie rozpieszczonej i jak widać porządnie niewyruchanej blondynki (wygląda na to, że zimnokrwiści skandynawowie to pedały) i nadszedł czas inauguracji. A ta wypadła nam w Rzeszowie. Wyruszyliśmy busem o 6 rano, w składzie ośmioosobowym. Drajwer popierdalał szybciej niż murzyn w Anglii po zasiłek i na pograniczu z Ukrainą zameldowaliśmy się na dwie i pół godziny przed meczem. Jakoś nie przyszło nam do głowy by pozwiedzać miasto, ze szczególnym uwzględnieniem pomnika Wielkiej Cipy. Jedynym zabytkiem, który nas interesował był stadion Stali i na nim spędziliśmy wolny czas, obalając jednocześnie mity o 12-tysięcznej pojemności tego obiektu. Uznaliśmy, że faktyczna pojemność jest przynajmniej o 30 % niższa. W miarę upływu kolejnych minut, klatka dla gości powoli się zapełniała kibicami z Ostrowa i okolic. Niestety skład osobowy można by streścić cytatem z Tedego: "żul, za żulem, za żulem, żul". Łącznie, po przeliczeniu można stwierdzić, że było nas ostatecznie 85. Tylko nieliczne jednostki trzymały poziom, w związku z czym mieliśmy solidne obawy o poziom dopingu, obawy, które się potwierdziły, bo koniec końców popis wokalnych umiejętności Czarnych Diabłów zaczął się w trakcie prezentacji i skończył krótko po niej. Tylko część osób była w stanie stanąć prosto i wyrazić werbalnie uwielbienie dla swojego klubu. W związku z tym uznaliśmy, że dalsze motywowanie opornych nie ma sensu i przez kolejne dwie godziny w naszym sektorze generalnie panowała cisza. Miejscowi też zresztą nie wystawili żadnego młyna, nie wiadomo, czy bardziej było to spowodowane powrotem do klubu nieakceptowanej przez wielu kibiców, pani prezes Półtorak, czy po prostu zwykłym "niechceniem". Przed meczem wpadł do naszej klatki jakiś miejscowy chłop i zostawił nam dwie reklamówki z serpentynami, argumentując, że, cyt "z nimi (Rzeszowianami - dop mój), nie chce mi się gadać". W trakcie meczu w klatce pojawił się inny miejscowy żul, który na moment skroił nawet szal jednemu nieogarniętemu z Ostrowa, jednak odpowiednia reakcja jednego z kibiców KM-u sprawiła, że szal wrócił do prawowitego właściciela. Jeśli chodzi o naszych grajków, to dzięki dziwacznej absencji Klindta, asekuracyjnej jeździe Gomólskiego i kolejnym niewypale, który zafundował nam Harris, przywieziony w tym meczu trzy razy przez pożegnanego bez żalu w Ostrowie Duńczyka Gjedde, nie było szans na zwycięstwo. Bardzo nam się spodobała praca trenera wszechczasów polskiego żużla, Jasia Grabowskiego. W 13-ym biegu wypuścił do walki Gomólskiego, chociaż już po pierwszym okrążeniu jego pierwszego startu, było widać jak na dłoni, że do walki to on się absolutnie nie nadaje. Urzekła nas także niezwykle ambitna i pełna poświęcenia jazda jego (Grabowskiego) wychowanka Karola Sroki. Biorąc pod uwagę nazwiska arcymistrzów wychowanych przez ostatnie 5 lat przez coacha z Zielonej Góry (Brucheiser, Liberski, Idziorek, Gorzelańczyk i inni), w drodze powrotnej, pełni wiary w magię magicznego trenera z magicznego miasta założyliśmy fan club ostatniego żyjącego młodzieżowca z tej legendarnej ekipy. Mamy nadzieję, że przez wiele lat będzie nas radował swoją pełną poezji jazdą. Dzięki omawianiu spraw organizacyjnych dotyczących tego fan clubu, łapaniu wyników z innych stadionów i przeprowadzeniu kilku, ostrych akcji chuligańskich z zalepieniem vlepek ROW-u Rybnik na stacji w okolicach Kluczborka na czele, powrót upłynął w bardziej lajtowej atmosferze niż wyłudzanie kasy przez Żydów w imieniu Przedsiębiorstwa Holocaust. W Ostrowie byliśmy przed 1 w nocy.
D.
|
|